sobota, 5 października 2013

Rozdział 1

Po wyjściu z autobusu każdemu został przydzielony strażnik. Łysy wysoki mężczyzna podszedł do mnie i zdecydowanym ruchem obrócił mnie w przeciwną stronę brutalnie popychając.
- Trochę szacunku. - wyrzuciłam z siebie. Muskularny mężczyzna podniósł rozbawiony brwi i ponownie mnie popchnął, tyle że tym razem wylądowałam na ziemi pokrytej żwirem. Ciężko było mi się podnieść poprzez skute dłonie, ale gdy tylko usiadłam zobaczyłam cień wokół siebie. Podnosząc wzrok napotkałam tego samego strażnika uśmiechającego się z wyższością. Pochylił się i zacisnął swoje palce na moim przed ramieniu podciągając mnie do góry.
- Idź, nie mam zamiaru tracić na ciebie swojego czasu. - prychnęłam i ruszyłam przed siebie nie chcąc znów wylądować na żwirze. Rozejrzałam się po terenie i zobaczyłam wysoki szary budynek - na oko trzy piętrowy - a przed nim rozciągający się zielony teren z częścią lasu i poustawianymi ławkami. Całość była otoczona wysokim drucianym płotem z ustawionymi przy nim latarniami. Cóż, wyobrażałam sobie to trochę gorzej. Przy wejściu do ośrodka założono każdemu na nadgarstek czip. Ma on na celu możliwość sprawdzenia naszego położenia, natomiast gdy przekroczymy wyznaczony teren włączy się alarm sygnalizujący ucieczkę. Zaprowadzono nas do pustego ogromnego pomieszczenia by wyjaśnić co gdzie się znajduję i od czego są poszczególne sektory. Po tym zgromadzeniu przydzielono nam pokoje ? Cele ? Nie wiem jak to nazwać. Trzy ściany pomieszczania są normalne, murowane, a czwarta ściana cała przeszklona. W "pokoju" który został mi przydzielony zauważyłam dwa jasne drewniane łóżka i również dwie wysokie komody zrobione z tego samego tworzywa. Ściany pomalowane na biało a na podłodze położone w tym samym kolorze kafle. Odwróciłam się do strażnika a ten uwolnił moje nadgarstki. Potarłam bolące miejsce i rozejrzałam się po pokoju. Wybrałam łóżko po lewej stronie i rzuciłam na nie torbę z ubraniami. Nie zwlekając rozpakowałam do komody rzeczy odpowiednio je segregując. Pustą torbę złożyłam i wcisnęłam pod łóżko. Podeszłam do dużego okna znajdującego się na przeciwległej do wejścia ścianie. Po chwili analizowania widoku z okna na las usłyszałam za sobą chrząkniecie. Odwróciłam się i zobaczyłam wysoką blondynkę o dużych błękitnych oczach. Zdecydowanym krokiem ruszyła w moją stronę trzymając w dłoni uchwyt małej walizki.
- Jestem Steph, wygląda na to, że będziemy dzielić... to coś. - rozejrzała się niepewnie dookoła. Uśmiechnęłam się na myśl, że nie tylko ja nie mam pojęcia jak to pomieszczenie nazwać.
- Dizzy. - bez wahania chwyciłam jej drobną dłoń i lekko ścisnęłam. Dziewczyna przysunęła walizkę do łóżka po czym z westchnieniem ulgi się na nie rzuciła.
- Męcząca podróż. - skwitowała gdy zobaczyła moje pytające spojrzenie. Wypuściłam z siebie wstrzymywane powietrze i usiadłam na skraju swojego łóżka. - Za co tu siedzisz ? - Steph ułożyła się na boku i podparła ciężar na łokciu podnosząc na mnie wzrok. Wsunęłam się w głąb łóżka opierając plecy o zimną ścianę. Spuściłam wzrok i zaczęłam się nerwowo bawić palcami. I co ja mam jej do cholery powiedzieć ?! Zaczerpnęłam powietrza i rzuciłam blondynce krótkie spojrzenie.
- Jestem tu tylko tymczasowo, do póki nie wyjaśni się moja sprawa. Podejrzewają mnie o dilerowanie narkotykami. - powiedziałam na jednym wydechu. Pierwsze co przyszło mi do głowy i najczęściej spotykane.
- Handlujesz ? - uniosła zdziwiona brew. - Nie wyglądasz na taką. - stwierdziła po czym ponownie ułożyła się na plecach.
- Może dlatego, że tego nie robię. Nie mają dowodów. - dumnie uniosłam brodę na co dziewczyna posłała mi ukradkowe spojrzenie. - A ty ? Za co tu jesteś ?
Steph przymknęła powieki i ściszyła głos.
- Oszustwa i drobne kradzieże. Trochę tu posiedzę. - całkowicie zamknęła oczy i po dłuższej chwili stwierdziłam, że zasnęła.
Postanowiłam zapoznać się trochę z terenem i tutejszym układem ośrodka. Stanęłam przed szklaną ścianą i przypatrywałam się przechodnią. Zdziwiłam się ile subkultur przechadza się tymi korytarzami. Z wahaniem przekroczyłam próg mojego "pokoju" i rozejrzałam się na boki w celu wypatrzenia potencjalnego zagrożenia. Nic takiego nie zauważyłam, więc wyszłam kawałek dalej. Główny korytarz był całkiem nieźle zatłoczony. Ludzie co chwilę na siebie wpadali i trącali się ramionami. Z każdej strony moich uszu dobiegały krzyki i przeróżne wyzwiska. Skrzywiłam się słysząc kilka z nich. Gdy znalazłam się już na parterze czmychnęłam w boczny korytarz prowadzący na zewnątrz. Otwierając drzwi uderzyło mnie świeże powietrze co przyjęłam z ogromną ulgą. Słońce ukryte było za grubą warstwą ciemnych chmur. Wiatr był ostry i zimny. Z daleka wypatrzyłam dróżkę prowadzącą w głąb lasu i ruszyłam w jej stronę. Po drodze minęłam większą grupę ćwiczących mężczyzn, gdy przechodziłam obok nich usłyszałam gwizdy kierowane w moją stronę. Speszona posłałam im blady uśmiech i przyśpieszyłam tępa. Dopiero znajdując się bliżej leśnej ściany zauważyłam jak bardzo jest tam ponuro i ciemno. Dizzy, kretynko, nie idź tam. Potrzebowałam tego. Pobyć chwilę sama ze sobą. Zapomnieć gdzie jestem i za co tu jestem. Po prawej stronie lasu zauważyłam dwie zajęte ławki. Pierwsza oblężona była przez grupkę palących punk'ów, jednak moją uwagę zwrócił chłopak z burzą loków samotnie siedzący na drugiej ławce. Mimo krzyków zachęcających go by przyłączył się do jak mniemam "świetnej" zabawy, brunet uparcie wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Przymrużone oczy i sposób w jaki skanował budynek wywołały u mnie gęsią skórkę. Zagłębiając się między iglakami zaczęłam co raz bardziej się rozluźniać. To jest miejsce i czas by dać sobie przestrzeń na przemyślenie pewnych spraw. Nie uszłam jednak tak daleko jak oczekiwałam bo usłyszałam za sobą strzelanie łamanych gałązek i szmer liści. Zastygłam w miejscu a dźwięki razem ze mną. Odwróciłam się i przejechałam powoli wzrokiem po widoku za mną. Starając się zbytnio nie hałasować przemieściłam się za większy konar drzewa i oparłam się o niego plecami. Szmer liści wznowił się i był coraz wyraźniejszy. Poczułam jak pulsuje mi każda nawet najmniejsza żyłka. Moje zmysły znacznie się wyostrzyły a oddech przyśpieszył. Wychyliłam się lekko zza drzewa i ku mojej uldze nikogo nie zobaczyłam. Poczułam ścisk na ramieniu i szarpnięcie w przeciwną stronę. Na nowo zostałam przyciśnięta do drzewa a przed oczami zobaczyłam niestety znajomą mi twarz. Strażnik przycisnął mnie swoim ciałem uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Chciałam krzyknąć ale w moich płucach nie było wystarczającej ilości powietrza.
- Niebezpiecznie jest tak chodzić samej, nikt Ci nie powiedział kochanie ? Jeszcze ktoś mógłby Cię skrzywdzić. - facet wręcz wysyczał te słowa a na jego ustach wymalował się obrzydliwy uśmiech, który miałam ochotę zedrzeć tak szybko jak się pojawił. Jedyne na co mogłam sobie pozwolić w tej chwili to głębokie odchrząknięcie i splunięcie w jego stronę. Łysy mężczyzna wyraźnie wkurwiony przetarł twarz wierzchem dłoni i zdecydowanym ruchem szarpnął górną część mojej koszulki rozrywając ją na części. Przejechał nosem od mojego obojczyka przez szyję aż do linii szczęki głęboko zaciągając się zapachem mojej skóry. Wzdrygnęłam się na ten gest a z moich ust wydobył się donośny krzyk. W oczach strażnika zamajaczył strach po czym uniemożliwił mi dalsze krzyki. Próbowałam ugryźć go w dłoń jednak na nic zdały się moje wysiłki. Rozpaczliwie szamotałam się we wszystkie strony lecz tylko moja walka zachęcała go do dalszych działań. Po moich policzkach polały się łzy gdy przed oczami zamajaczył mi obraz pijanego Eric'a. Wspomnienia uderzyły w moją głowę. Przez oszołomienie i strach zaczęłam się krztusić i tracić zdolność do normalnego oddychania. Od pasa w górę byłam już zupełnie naga gdy poczułam dłoń zawzięcie walczącą z guzikiem moich spodni.
- Błagam nie, zostaw mnie. - mamrotałam w dłoń mężczyzny - Proszę nie ! - krzyknęłam gdy poczułam materiał zsuwający się z moich bioder. Zacisnęłam powieki gdy poczułam na policzkach ostry ból. Nim się zorientowałam mężczyzna przede mną zwrócony był w stronę kogoś innego. Korzystając z chwili drżącymi dłoni zakryłam swoje piersi i tyle ciała ile tylko było możliwe. Mój napastnik jęknął i skulił się w przypływie bólu. Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i kolejny jęk. Zsunęłam się po pniu drzewa i marzyłam jedynie o tym by stąd zniknąć. Dlaczego mi się to przytrafia ?! Dlaczego zawsze tak muszę cierpieć ?! Tego typu pytania zaprzątały moje myśli gdy próbowałam się uspokoić. Głośne jęki i wyrazy bólu nie opuszczały moich uszu. Po ciągnącej się w nieskończoność chwili zobaczyłam nad sobą cień. Skuliłam się jeszcze bardziej starając się przygotować na to co zaraz może nadejść. Poczułam ciepłe ręce na moich barkach unoszące mnie delikatnie w górę, ostatkiem sił zasłoniłam obnażone ciało.
- Proszę. - wyłkałam słabo, gotowa błagać o litość. Przerażona podniosłam wzrok i niepewnie rzuciłam się na postać przede mną. Mocno naparłam czołem na tors chłopaka, a dłonie z całej siły zacisnęłam na tyle jego czarnej koszulki. Poczułam jak ciało bruneta się spina nie wiedząc jak zareagować, ale już po chwili w opiekuńczym geście zacieśnia wokół mnie swoje ramiona. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo dygoczę - z zimna ? Strachu ? - gdy poczułam na swoich ramionach delikatny ciepły materiał. Zapięłam założoną mi bluzę upewniając się, że zakrywa górną część ciała. Brunet schylił się i szeptał kojąco do mojego ucha.
- Dziękuję... - przerwałam niepewnie nie znając imienia chłopaka.
- Harry. - wyszeptał ochryple brunet. Podniosłam wzrok i uderzyła mnie intensywność koloru jego tęczówek.
- Dziękuję, Harry. - wymamrotałam opierając głowę na jego klatce piersiowej i zatapiając nos w cudownym zapachu. Poczułam ciepły oddech zielonookiego we włosach i znacznie się rozluźniłam. Trwaliśmy tak chwilę po czym uścisk wokół mnie zelżał.

Przepraszam was bardzo, że musieliście tyle czekać. Rozdział nie do końca jest taki jak planowałam, nie jestem nim zachwycona, ale myślę że i tak najgorszy nie jest. - Dizzy x
Zachęcam do komentowania i obserwowania ;)